Jak często się komunikujemy otwarcie i szczerze? Aż wstyd się przyznać…. Uczestnicy moich warsztatów często wyznają, że ponieważ wydaje im się, że broniąc swojego zdania mają tylko wybór „albo-albo”, to przyjmują pozycję rywalizacyjną czy wręcz agresywną. Racja ma być przecież po ich stronie! Niekiedy lądują też na przeciwległym biegunie, więc machają ręką, rezygnują, ulegają (często dla tzw. „świętego spokoju”)… Tak czy owak, takie reakcje sprawiają, że czują się potem nieswojo. Spotykam również managerów, którzy doświadczają konsternacji podczas spotkań z pracownikami, kiedy trudno im okiełznać różnice zdań czy prywatne animozje między nimi. Nagle stają w środku wielkiej awantury lub martwej ciszy i niczym Aleksander, król Macedonii, muszą zmierzyć się z „węzłem gordyjskim”.
Z doświadczenia pracy facylitatora, który wspiera efektywną pracę zespołu, zauważam, jak trudna jest komunikacja. Chcielibyśmy umieć jednocześnie zadbać o potrzeby swoje i innych, ale wydaje nam się to niemożliwe. Jednym słowem mieć jabłko i zjeść jabłko. O ile w przypadku jabłka jest to niemożliwe, o tyle w komunikacji możemy próbować takich rozwiązań poszukiwać.
Zaryzykuję tezę, że hejt ma swoje źródło w niesłuchaniu. Jesteśmy tak bardzo skupieni na swoich racjach, problemach czy celach, które chcemy osiągnąć, że otwarcie się na innych powoduje obawę przed utratą czegoś, co jest „moje”.
W procesie facylitacji najważniejsze jest słuchanie i postawa otwartości na rozmówcę (uczestnika spotkania czy warsztatu). Prowadząc warsztat, słucham aktywnie i dzięki temu mogę skupić się na tym, czego mój rozmówca potrzebuje i co jest dla niego ważne.
Największą mocą facylitacji jest słuchanie, bycie w kontakcie z drugą stroną. Jest to jednocześnie największa w mojej opinii broń przeciw hejtowi. Jako proces facylitacja jest dobrze wyposażona w narzędzia. Każdy, kto postanowi ją zastosować, może korzystać z wielu technik pracy z grupą, dopasowując je do problemu, uczestników czy dostępnego czasu. Ale nawet najlepsze narzędzie nie zastąpi właściwego procesu słuchania.
Kiedy manager pyta mnie, jak rozmawiać z zespołem, zawsze mówię „najpierw słuchaj”. Do tej pory nie spotkałam nikogo, kto by żałował czasu poświęconego na słuchanie. Przychodzi mi teraz do głowy jeden z managerów produkcji, który po trudnym okresie współpracy, poprosił o warsztat z zespołem. Padło wiele dla niego trudnych słów, zmierzył się z dużą frustracją swoich podwładnych. I zrobił to z wielką determinacją i odwagą, powstrzymując się od komentowania, usprawiedliwiania, przerywania… Efektem była fantastyczna atmosfera i nowa energia do pracy w zespole.
A Ty? Jesteś gotowy na słuchanie?
Czytajcie kolejny wpis z cyklu Poradni Managera!